W sieci pojawiła się informacja o tym, że marka ATI może nie przetrwać zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Ten trzyliterowy skrót funkcjonuje już od niemal 25 lat i niewykluczone, że nadchodzi jego koniec. Firma AMD ponoć chce skreślić nazwę ATI, wprowadzając poważną zmianę na rynku procesorów grafiki. ATI powstało w 1985 roku jako Array Technologies Incorporated, później zmieniając nazwę na ATI Technologies. 24 lipca 2006 roku firma została przejęta przez AMD i choć formalnie znowu zmieniła nazwę, na AMD Graphics Product Group, to marka ATI pozostała na rynku. Do dziś AMD starało się jak najbardziej odesparować marki ATI i AMD, głównie ze względu na to aby nie "drażnić" Intela. To dość ciekawa sytuacja, gdyż marka ATI znacznie lepiej jest odbierana jako przynależąca do rynku kart graficznych, niż marka AMD przy procesorach. Otwartym pozostaje pytanie o przyczyny zmiany strategii. AMD być może uznało, że utrzymywanie dwóch marek jest zbyt kosztowne. Trzeba wiedzieć, że wielkie kampanie reklamowe kosztują. Aktualnie AMD musi prowadzić i finansować dwie zupełnie różne strategie marketingowe. Trudność może też sprawiać kwestia priorytetów. Karty graficzne Radeon bezsprzecznie lepiej sobie radzą na swoim rynku niż wszystkie serie AMD na rynku procesorów. Jeżeli informacja ta potwierdzi się, to już niebawem zobaczymy pierwsze karty graficzne AMD Radeon, żegnając się z ATI raz na zawsze. To będzie spore wydarzenie, gdyż doprowadzi do bardzo mocnej polaryzacji rynku. Intel jest znany powszechnie jako producent procesorów, ale na rynku procesorów grafiki też jest najmocniejszym graczem, choć przeciętny "Kowalski" w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy. Ten sam Kowalski, z drugiej strony nie ma pojęcia, że ATI i AMD to jedna firma. Największe problemy ze strategią może mieć jednak NVIDIA, która wydaje się coraz bardziej wypadać z głównego nurtu. Została już dosłownie wypchnięta z rynku płyt głównych, przez Intela. Na zmianę marki ATI Radeon na AMD Radeon, z pewnością zareaguje także Intel. Powstać więc może sytuacja jako żywo przypominająca naszą polską scenę polityczną, na której samo wieczne zwarcie dwóch czołowych parti skutecznie wypycha wszelką konkurencję poza nawias.